wtorek, 7 października 2014

Do cerkwi w Balnicy

Z niewielkim opóźnieniem udało mi się opublikować dzisiejszy post. Na swoje usprawiedliwienie mam jedynie urlop w Bieszczadach. Dlatego też dzisiejszą krótką relację można potraktować niemal jako przekaz na żywo.

Dużo bardziej lubie chodzić po opuszczonych wsiach, niż po tych zamieszkałych. Wolę to robić samemu, niż nawet w najlepszym towarzystwie. Mogę przymknąć oczy, usiąść na kamieniu, bądź balach drewna ściętych niedawno w lesie, i wyobrazić sobie to jak to wyglądało kiedyś.

Droga do Balnicy rozpoczyna się w Maniowie. Jest wygodny parking i tablica informacyjna.

Droga wiedzie lekko pod górę dość wąską w tym miejscu doliną.
Pierwszy przystanek to murowana kapliczka - jedyna budowla która ocalała z całej wsi. Znajduje się ona nad "cudownym źródełkiem". Zejście z głównej drogi po drewnianych schodach, mostem przez potok Balinica.




Dalej w głąb dolina znacznie się rozszerza. Pojawiają się pozostałości pól, powoli zalesiane modrzewiem i świerkiem. Widać jeszcze nico zdziczałych drzew owocowych. Po drodze krzyż przydrożny - jeden z kilku które ocalały.

W najszerszym miejscu dolino, po skręcie w lewo, lekko pod górę ukazuje się cerkwisko. Pozostało kilka grobów oraz współczeny pomnik.




Droga powrotna już bez grama słońca, które schowało się za górami wije się przyjemnie w dół.
Przy parkingu znajduje się ciekawa tablica informacyjna o początkach II Wojny Światowej, i o przeżutach tutejszą drogą wojsk polskich na Węgry.
Niestety było już mocno szaro i telefon nie poradził sobie z zrobieniem czytelnego zdjęcia.
Na koniec chciałbym bardzo przeprosić za jakość zdjęć. Wszystkie robione były telefonem i przy słabym świetle - wyszły jak wyszły.
Relacje z innych moich wędrówek po Bieszczadach, zamieszczę już po powrocie - z mam nadzieję lepszą jakością z "prawdziwego aparatu" .



4 komentarze:

  1. Miłe wspomnienia mam z tej trasy ;) Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  2. To bardzo fajna trasa. Bardzo żałowałem że już było dość późno i nie dotarłem do stacji kolejki. Zostanie na następny raz :)
    Pozdrawiam także ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Muszę się pochwalić, że mam swój maleńki udział w porządkowaniu kapliczki w Balnicy; nasza grupa turystyczna zbudowała schodki, mostek nad potokiem, kosiliśmy całe zbocze, spływająca woda ze źródełka została złapana do drewnianej rynienki, a wszystko to z inicjatywy naszego przyjaciela, goprowca, Wojtka Gosztyły "Kija", który kiedyś prowadził Latarnię Wagabundy w Woli Michowej, a teraz pensjonat Kira; bardzo mi się podoba, że zabierasz wszędzie swojego futrzastego przyjaciela; niestety, na teren bieszczadzkiego parku nie wpuszczą Cię na szlaki, na co ja osobiście burzę się; bo co zrobi taki pies, do tego na smyczy? pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
  4. Musze przyznać, że zrobiliście kawał dobrej roboty. Dojście wygląda bardzo profesjonalnie, a teren wokół jak na bieszczadzką głuszę jest bardzo zadbany. Kapliczka też wygląda bardzo ładnie.
    Mój futrzasty przyjaciel (Gomez) bardzo lubi wycieczki, dlatego też zabieram go ze sobą wszędzie gdzie się da. Co do ograniczenia wprowadzonego przez BdPN, szanuję je i po terenie parku z psem nie chodzę. Wydaje mi się również że jest nieco przesadzone. Można przecież pójść w kierunku tego jak rozwiazano to chociażby w Gorczańskim Parku Narodowym, gdzie można psa prowadzić wyłącznie na smyczy.
    Myślę, że taka niechęć wynika z tego, iż ludzie nie przestrzegają zakazów i puszczają psy luzem. Stąd taka niechęć Parków Narodowych do psów.
    Mam nadzieję, że prędzej czy później nasze społeczeństwo dojrzeje do szanowania prawa, a wtedy i połoniny będą dla Gomeza dostępne :)

    OdpowiedzUsuń