Będąc na Maderze, warto choć na jeden dzień wypożyczyć samochód, by objechać dookoła tę uroczą wyspę. Nam podczas tego objazdu bardzo nie sprzyjała pogoda. O ile nad samym oceanem, raczej nie padało, o tyle nawet minimalne przesunięcie się wgłąb wyspy, powodowało ulewny deszcz. Niestety sprawiło to, że żadnych z dwóch zaplanowanych do przejścia Levad nie udało nam się przejść...
Pierwszą miejscowością na naszej trasie była Santana. Miasto to słynie z zachowanych i ładnie odnowionych domków krytych strzechą, których kiedyś pełno było na Maderze. Dodatkowo tuż obok miejscowości znajduje się ciekawy skansen - jednak z powodu deszczu zrezygnowaliśmy z jego zwiedzania.
Przejazd północnym wybrzeżem to ciągłe wspinanie się i zjeżdżanie po serpentynach.
Kolejnym punktem zatrzymania było São Vicente, jednak ze względu na ulewny akurat deszcz, ograniczyliśmy się do wypicia espresso, w jednym z tutejszych kawiarni.
Dalej udaliśmy się do Porto Moniz. Miasteczko to słynie z naturanych, wulkanicznych basenów oceanicznych. Z oczywistych powodów zrezygnowaliśmy z kąpieli :)
Stąd już bez postojów udaliśmy się do Ponta do Pargo - najdalej na zachód wysuniętej części wyspy. Pogoda znacząco się poprawiła wizualnie, jednak pojawił się niezwykle przenikliwy wiatr.
Dalej kierując się na wschód pojechaliśmy w stronę końca wycieczki. Zbliżając się do Fuchal, postanowiliśmy po raz ostatni spróbować sił z górami. Wjechaliśmy na najwyższy szczyt Madery dostępny kierującym pojazdami mechanicznymi Pico do Aireeiro, licząc na to, że uda się nam przebić przez chmury i zobaczyć zachód słońca. Niestety - nie udało się, czego dowód poniżej...
No to cholerny pech, bo tam zazwyczaj narzeka się na zbyt wiele słońca...
OdpowiedzUsuńAle i tak widoki piękne.
I pech i nie pech. Lubię deszcz, i taką pogodę. Szkoda tylko, że ubraniowo nie byłem przygotowany. Wtedy na pewno jakąś z zaplanowanych levad bym zaliczył. Pewnie by nie było tak spektakularnych widoków jak w słoneczny dzień, ale i tak warto o czym będzie w następnym poście :)
OdpowiedzUsuń