środa, 3 lutego 2016

"Złoty" anioł

Pogoda się zmieniła. Po śniegu i mrozie nie ma ani śladu. Od kilku dni za to mocno wieje - pogoda nie zachęca do spacerów. Dobrze że jest chociaż Gomez. To zmusza do ruszenia się z domu. Mimo iż mało aktywności mam poza domowych to nie próżnuję. Zużywam nadmiar energii w kuchni. Od ciast poprzez eksperymenty z kuchnią bezmięsną. Niejedzenie mięsa wcale nie jest takie proste. Ot przez tydzień czy dwa nie ma problemu. Przy dłuższym okresie pojawia się pytanie. Co jeść? :)
To taki eksperyment. Nie mam ochoty zostać wegetarianinem na zawsze, ale chociaż na jakiś czas będzie to miła odmiana dla organizmu. Dodatkowo mimo szczerych chęci, nie potrafię zakochać się w kaszach, makaronach soczewicach itp, jak chociażby w krwistym wołowym steku...
Na szczęście zbliża się mój lutowy tygodniowy urlop. Pozostało już niecałe dwa tygodnie, a jeszcze nie podjęliśmy decyzji dokąd jechać. Mi marzy się Beskid Niski i Bieszczady. Z drugiej strony kusi pogranicze dolnej Austrii i Czech. Tak oto sam nie wiem na co się zdecydować. Ostatnio do głowy przyszedł mi też pomysł spędzenia urlopu nad morzem. 
Zobaczymy. 
Tymczasem pozdrawiam Was ciepło fotografią z Parku Bródnowskiego w Warszawie, gdzie na kolumnie stoi sobie "złoty" anioł i spogląda na południe w oczekiwaniu na coraz dłuższe dni...